Heta Roger
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksLatest imagesSzukajRejestracjaZaloguj

 

 Ten cholerny sztywniak.

Go down 
AutorWiadomość
Szwecja

Szwecja


Reprezentowana Nacja: : Szwecja
Stopień/Stanowisko: : Kapitan
Liczba postów: : 27

Ten cholerny sztywniak. Empty
PisanieTemat: Ten cholerny sztywniak.   Ten cholerny sztywniak. EmptyPią Kwi 03, 2015 3:40 pm

Imię i Nazwisko: Bernhard Oxenstierna

Wiek: 28 lat

Broń: Pistolet bojowy i Rapier

Przynależność: Marynarka

Ranga: Kapitan

Wygląd:

- Wzrost to pierwsze, co przykuwa uwagę, gdy spotyka się na Bernharda. Jest on przerażająco wysoki, a przy tym dobrze zbudowany. Szwed ma długie nogi i szerokie ramiona. Od razu budzi w ludziach niepokój. Nie ważne czy to niewinna dziewoja, stary korsarz, czy nawet oficer marynarki.

- Ma na boku bliznę ciągnącą się od żeber do połowy uda, która swoim kształt wskazuje, że lepiej o nią nie pytać. Sponiewierany, czy zdenerwowany, zawsze wyprostowany z podniesioną głową.

- Jako, że pochodzi z północy ma jasnoniebieskie oczy i włosy lśniące złotem. Mimo, że są zazwyczaj obcięte bardzo krótko, nie przeszkadza im to by układać się, w którą stronę chcą tworząc nieład.

- Jego skóra jest bardzo jasna i nienaturalnie czysta. Nie chodzi tu o higienę, po prostu nie ma na niej żadnych znamion, ani pieprzyków. Jest nieskazitelna.

- W wyglądzie Bernharda można odnaleźć coś zgoła niepokojącego. Nie raz mówiono, że wygląda podejrzanie, ale to nie znaczy żeby od razu tłuc mu butelki na głowie. Szczególnie w spojrzeniu, które zdaje się być zimne i ostre. Oczy są takie jak ich właściciel. Przede wszystkim chłodne. Skute lodem ślepia wydają się być bezdenne. Czasem puste, czasem pełne emocji. Tak jak on. Ale jego spojrzenia nie dało się złamać. Jego oczy często są zaczerwienione i podkrążone od niedogodności, które towarzyszą mu przy pracy, a brak snu jedynie dopełnia ich prezencji.

- Twarz wyraża bierność na przemian ze zdenerwowaniem. Brwi zmarszczone, szczęka zaciśnięta, a usta ściągnięte formując cienką linię. To wielka sztuka stwarzać pozory opanowania, kiedy w środku jest się rozdartym na milion kawałków. Ani jego głos, ani twarz, ani postawa ciała nie zdradzały emocji. Nie przypominał sobie, żeby się kiedykolwiek uśmiechał, a śmiać prawdopodobnie nie potrafił. Nie raz, kiedy patrzył w lustro, twarz nie pokazywała żadnych uczuć. Jedynie zmęczenie.

- Jeśli weźmiemy do kompletu przeszywające na wylot spojrzenie, siniaki i rany, które zawsze gdzieś go zdobią, możemy się domyślić, że nie jest on ideałem piękna. Szwed wygląda na trochę starszego niż naprawdę jest. Ma sfatygowaną twarz, ale w jego oczach wciąż tli się młodzieńcza iskra. Większość osób stara się go po prostu omijać. Bernhard nie zraża się tym, ponieważ nie przywiązuje zbytniej uwagi do wyglądu. Nie lubi tracić czasu i nie zależy mu, aby się komuś podobać.

Charakter:

- Nie jednym może zaskoczyć. To człowiek tajemniczy, chłodny, uparty i zamknięty w sobie. Przy pierwszym spotkaniu można już zauważyć subtelny murek zdystansowania w jego zachowaniu. Na co dzień wyrachowany i powściągliwy.

- Od dziecka był obserwatorem. Wychwytywał szczegóły, na które nie zwracano uwagi. Może nie miał zacięcia krasomówczego i nie potrafił czarować słowem jednak, jeśli chodziło o mowę ciała… to całkiem inna bajka. Z uwagi na jego stanowisko, jest to bardzo ważne.

- Bernhard to dumny, niezwykle pamiętliwy mężczyzna. Jest dla niego nieznośna myśl o tym, że jego uczucia i emocje mogą być obiektem czyichś kpin, żartów. W sytuacji zagrożenia, chłodno i spokojnie zbliża się do źródła niebezpieczeństwa, by zmierzyć się z nim. W samotności bywa jeszcze bardziej niedostępny. Przez lata budował wokół swojego serca mur twardy i wysoki. Nie dopuszczał do siebie nikogo, bo wiedział, że zawsze jedna ze stron na tym ucierpi. Tak było, jest i będzie. Nie dba o to, co ludzie myślą, albo mówią o nim. Wie, kim jest. Nie lubi niepotrzebnego gadania, a przy jego twardym akcencie trudno mówić o jakiejkolwiek dłuższej rozmowie. Mimo to szanty mu nie straszne.

- Trzeba przyznać, że jest skomplikowaną osobą. Duży wpływ na to, jaki się stał ma jego przeszłość. Całe dojrzewanie, kształtowanie osobowości, postaw, odnalezienie swojej roli i celu. Wszystko przypadało na okres wojny. Gdy dobiegła końca, był już dorosły. Obrazy wspomnień były tak realne, że nie raz musiał odwracać wzrok. Przez nią jest bardzo rozgoryczony i zgorzkniały. Żal nie raz przepala mu płuca, a zawiść wdziera się w żyły. I chociaż upadłby z bólu na kolana... Nigdy nie przyzna, że czuję się, choć trochę przygnębiony. Szwed o swoich problemach opowiadał cieniowi.

- Jest dorosłym mężczyzną i umie o siebie zadbać. Nie potrzebuje dobrych serc, charytatywności, ani wyrozumiałości. Nie chciał, aby ktoś mu współczuł. Uważa, że człowiek męczy się litością, gdyż jest bezużyteczna. Działa z pasją, z poświęceniem, doprowadzając swoje sprawy do końca. Nie interesuje go wrażenie, które po sobie pozostawi. Lubi posiadać ostatnie słowo. Logicznie wynajduje najkrótszą drogę do celu, dlatego jest bardzo dobrym taktykiem, szybko wyczuwa sytuację, potrafi rozplanować ruchy, podjąć decyzję i rozpocząć działanie.

- Poczucie, kim jest nie raz sprawia mu problem. W swojej ocenie był pragmatyczny. Szwed wychodzi z wniosku, że nikt sobie życia nie wybiera. Trzeba się dostosować, być wytrwałym. Nigdy nie dowiesz się jak wiele możesz znieść, póki bycie silnym nie jest twoją jedyną opcją. Bernhard jest stanowczy i wie, czego chce. Wiedział tak dobrze, co zrobić, aby przerosnąć i sparaliżować przeciwnika, że przestał to kontrolować. Taki już pozostał.

- Opinia innych nie jest dla niego zbyt łaskawa, wynika to z oschłego obycia. W jego myślach chodzi o logikę. Chłodną i ostrą. Po za tym miał też dość własnych problemów. Lepiej radzić zamiast współczuć. Słabo my idzie pokrzepianie ludzi. Nie potrafi się wczuwać i zwyczajnie brakuje mu empatii.

- Mimo że z zewnątrz Szwed mógł się wydawać lodowaty i obojętny, to często nie pokrywało się z tym, co go męczy wewnątrz. W gruncie rzeczy ma dobre serce, ale przydarzyło mu się wiele krzywd i o tym zapomniał. Gdyby można było wyciąć z niego wszystkie złe wspomnienia, rozczarowania, głupie decyzje, pomyłki, mógłby być wówczas zupełnie inny. Nigdy nie próbował się usprawiedliwiać. Czuł winę. Wojna nigdy nie kończy się dla tych, którzy walczyli. Miesza i zrównuje wszystkie klasy. Chłop, rybak, filozof, rzeźnik... Wszyscy do umierania. Wspomnienia z wojny wciąż są żywe w jego głowie, przez co nie może przystosować się do reszty społeczeństwa. Dlatego jedynym rozwiązaniem była dalsza służba. Inaczej straciłby zupełnie zmysły. Człowiek pozbiera się ze wszystkiego i po wszystkim, ale już nie będzie taki sam. Tak i Bernhard nigdy się z tym nie pogodził.

- Jest silny, a zarazem pewien swoich słabości. Niezachwiany i bardzo uparty. Nie trudno wyprowadzić go z równowagi. Cały swój świat nosi w sobie. Kieruje percepcje do wewnątrz, więc czasem sam doprowadza się do nerwicy, ale stara się nie pokazywać tego po sobie. Gdy komuś uda się zajść mu za skórę okazuje się, że ma tam diabła. Jest wtedy mściwy i wrogi. Potrafi się bić, i w ostateczności nie zawaha się użyć siły. Jeśli się go zdenerwuje potrzebuje bardzo dużo czasu, żeby ochłonąć.

- Bernhard jest okropnie zawistny. To jedna z jego najwyraźniejszych cech. Uważa, że w gruncie rzeczy, życie nie jest sprawiedliwe. Nie rozdziela nieszczęść równo. Jest surowy i wymagający, ale w pierwszym rzędzie od siebie, a dopiero potem od innych. Zawsze stara się dać z siebie wszystko. Potrafi zmobilizować się i podporządkować całkowicie wytyczonemu celowi.

- W kontaktach na ogół jest do bólu szczery. Jego stanowisko wymaga przebywania z ludźmi, więc dobre wychowanie i etykieta, to wypracowane terminy. Bernhard nigdy nie był człowiekiem delikatnym. Był za to dość dosadny, wręcz bezceremonialny.

- Mimo że na to nie wygląda, jest osobnikiem bardzo honorowym i lojalnym. Można by mu zapewne zaufać, ale jakoś mało kto jest do tego skory. Choć wydaje się śmiertelnie poważny w głębi duszy jest całkiem rozrywkowy. Jego suchy, czarny humor na początku przeraża, ale z czasem można się przyzwyczaić.

- Bernhard jest strasznym pechowcem, który aż przyciąga nieszczęścia. Codziennie towarzyszy mu pełen wachlarz atrakcji, za którym on sam rzadko, kiedy nadąża.

- Został wychowany przez siedmiu chłopa, więc jego wiedza na temat ogniska domowego kuleje. Jest słaby w kontaktach międzyludzkich, nie wspominając już o relacjach z płcią przeciwną.



Relacje:

Ufa jedynie swojej załodze, choć życie robi wszystko, aby przypomnieć mu, że to bardzo głupi pomysł.

Ponieważ, nigdy nie widział ojca, ani matki, ani żadnej podobizny, Szwed nie miał żadnego wyobrażenia swoich rodziców. Czasem się zastanawiał, kim byli? Co się mogło z nimi stać? Jak zareagowali na to, że będą mieli dziecko? Czy w ogóle chcieli mieć dziecko? Czy byli ze sobą? Były to osoby, które po prostu go zrodziły. Nie wiedział nic na ich temat.

Co prawda Szweda wychowywali rybacy, ale nie jest to porównywalne do więzi rodzinnych. Oni traktowali go jak kolejną gębę do wykarmienia i to w dodatku mało przydatną gębę. Dla Bernharda byli jedynym towarzystwem. Bardzo się starał robić na nich wrażenie. Pracował ciężko, żeby być docenionym.

Jedynie w oczach Erica udało mu się urosnąć. Mężczyzna mógłby być najbliżej roli ojca, jeśli już wybierać. W tamtych czasach Bernhard traktował go jak boga. Okropnie bał się tego mężczyzny, ale jeszcze bardziej zabiegał o jego uznanie.. Jednak Szwed wiedział, że to bardziej chodziło o moralność niż jakiś afekt. Eric po prostu nie wybaczyłby sobie gdyby pozwolił dziecku zginąć.

Krótka historia postaci:

Bernhard urodził się w Sztokholmie. Jego ojciec był urzędnikiem, a matka znaną artystką. Oboje prowadzili bogate życie towarzyskie i nie chcieli mieć dzieci, dlatego porzucili chłopca niedaleko miasta rybackiego.

Na szczęście znalazł go rybak imieniem Eric, który przygarnął zawiniątko. Mężczyzna był wdowcem. Jego żona zmarła przy porodzie, zabierając ze sobą jedyne dziecko. Znalezienie małego chłopca potraktował jak znak od Boga. Pierwsze lata życia Szwed spędził nie odstępując mężczyzny na krok, ucząc się przy okazji umiejętności wymaganych do pracy na morzu. Na początku pracował w niewielkim warsztacie Erica. Miał drobne, chude ręce, które przydawały się w pracy. Opiekowała się nim grupka rybaków zatrudnionych u jego opiekuna. Być może to właśnie oni są powodem wielu dziwnych zachowań Bernharda. Każdy wychowywał go na swój sposób. Większość czasu Szwed spędzał z nimi. Wyróżniał się wzrostem, więc traktowano go jak dojrzałego młodzieńca. Musiał pracować gdzie popadnie. Towarzyszył starszym w połowach, uczył się budować, naprawiać i skutecznie niszczyć łodzie.

Mieszkał wraz z rybakami na łodziach, które budowali i w warsztacie Erica, ale trudno to nazwać domem. Całymi dniami przesiadywał w porcie, lub na wodzie. Wielokrotnie zdarzało mu się wpaść wtedy w kłopoty i dochodziło do bójek, w których młody Bernhard był zaprawiony.

Dalsze plany pokrzyżowała wojna. Miał wtedy trzynaście lat. Z racji, że był wyrośnięty zaciągnięto go do floty. Musiał zająć się walką. Nie raz, kiedy mijał dzieci, aż się wzdrygał. On uzbrojony w mundurze, one roześmiane, bawiące się. Nienawidził ich. Zawiść aż się w nim wtedy iskrzyła. Ich malutkie dłonie ubrudzone piaskiem, kiedy jego były posiniaczone, przesiąknięte cudzą krwią. Nie miał przecież wyboru. Pamiętał te czasy, bardzo dokładnie. Obrazy wryły się w jego psychikę. Wtedy był to umysł małego chłopca. Tę część życia spędził na ciągłych bitwach i konfliktach. Wojna go wychowała. Pozbawiła serca, emocji, zahamowań i części godności... Ale nie życia. Walczył z powodów, których nie rozumiał, dla ludzi, których nie znał, ale był dobry w tym, co robił. Od zawsze kierowały go bardziej zmysły, niżeli cokolwiek innego. Był trochę jak przedmiot… Silny, szybki i nie miał niczego, co trzymałoby go na tym świecie. Był idealną bronią. To niesamowite, a zarazem przerażające, do czego zdolny jest człowiek u granic wytrzymałości. Gdy jedyne, co mu pozostaje, to instynkt przetrwania. Nie ważne, za jaką cenę. Chodziło tylko o ocalenie własnej egzystencji kosztem cudzego życia. Lecz wszystko ma swoje granicę.

Gdy wojna dobiegła końca, był już dorosłym mężczyzną. Znów znalazł się w porcie, lecz tym razem sam. Trzymał w ręku nóż i spoglądał, na to, co kiedyś było warsztatem Erica. Bernhard nie tracił czasu i ładując się na pierwszy lepszy statek, czekał aż odbiją od brzegu. Obiecywał sobie, że nie cofnie się przed niczym, byle by żyć. Choćby inni ciągnęli go do piekła, choćby próbowali wdeptać go w ziemię.

Los chciał, że na okręt napadli piraci. Mimo, iż wiedział, że sporo ryzykuje, to właśnie Bernhard uratował załogę statku, wysadzając prochownię piratów. Wtedy pierwszy raz w swoim życiu, Szwed był w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie. Jego dokonania zostały opisane w dzienniku pokładowym. Po dobiciu do brzegu obiecał pozostać w kontakcie z kapitanem obronionego statku. Pozostał w karaibskim porcie, gdzie podejmował się różnych prac. Najwyższe stanowiska zajmowali tam Europejczycy, którzy rozpoznali w Bernhardzie jednego z nich. Szwed znacznie wyróżniał się urodą na tle mieszkańców. Niedługo po tym młody mężczyzna nosił dumnie mundur Marynarki, która słysząc o bohaterskim uczynku, postanowiła go zwerbować w swoje szeregi.

Na nowo uczony dyscypliny poświęcał się służbie sumiennie, pnąc się po szczeblach „kariery”. Miał już spore doświadczenie, więc szło mu bardzo dobrze. Po latach ciężkiej pracy, dosłużył się jednej z najwyższych rang w Marynarce i powierzono dowództwo jednostce, którą musi zgrupować.


"Llanfairpwllgwyngyllgogerychwyrndrobwllllantysiliogogogoch"
Powrót do góry Go down
 
Ten cholerny sztywniak.
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Heta Roger :: 
 :: Listy Gończe - Karty Postaci
-
Skocz do: